Wspomnienia pułtuskiego ochotnika Władysława Kocota* z lipca 1920 r.

J. Szczepański, Wojna 1920 r. w powiecie pułtuskim, Pułtusk 1990, s. 11-12.

Po przybyciu do Pułtuska zaraz zgłosiłem się do Komitetu** i otrzymałem jeszcze tego dnia, to jest 16 lipca 1920 r.: mydło, bieliznę, chleb, chusteczkę do nosa, suchary i inne drobiazgi, które miały mi służyć w pierwszych chwilach naszego pobytu w wojsku. W sobotę po mszy świętej, która odbyła się w kościele farnym, ruszył nasz oddział szkolny z orkiestrą na czele do statku. Za nami zaś ludność Pułtuska. Mile i serdecznie byliśmy żegnani przez publiczność i obsypywani kwiatami.

Statkiem zajechaliśmy do Zegrza, a później koleją do Warszawy, gdzie zatrzymano nas w Cytadeli… W niedzielę w liczbie 5 kompanii ochotników udaliśmy się na Plac Saski i tu odbył się przegląd przez generała Józefa Hallera***. Po zakończonym nabożeństwie i po defiladzie wróciliśmy do Cytadeli, gdzie nas stale dzielono na oddziały, poczem wysłano na front. W poniedziałek 18 lipca musieliśmy się stawić w biurze Cytadeli na komisję wojskową przy 21. pułku piechoty, kto jest zdolny do noszenia broni. Jednocześnie komisja wymagała od nas, abyśmy przedłożyli jej na piśmie zezwolenie rodziców, jako że się zgadzają, aby syn wstąpił do wojska na ochotnika. Ponieważ byliśmy wszyscy prawie nieletni, a nikt z nas podobnego zaświadczenia nie miał, więc wpadliśmy na pomysł i jeden drugiemu takie zaświadczenie pisał. Okazały się dobre. Mnie napisał kolega i sąsiad z wioski Zygmunt Krupiński, a ja jemu. W ten sposób ostatecznie byliśmy żołnierzami-ochotnikami wojska polskiego. 19 lipca otrzymaliśmy umundurowanie i broń. Otrzymałem mundur, spodnie wełniane, kamasze, czapkę maciejówkę, pas parciany i bieliznę. Wszystko nowe. Do munduru przyczepiłem kokardkę i krzyż harcerski III stopnia.

Ochotnik Władysław Kocot (pierwszy z prawej)

* Władysław Kocot – harcerz i uczeń Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Pułtusku. Długoletni nauczyciel i kierownik szkół w powiecie makowskim. Zmarł w wieku 100 lat.